sobota, 2 sierpnia 2014

Prolog

Nic z tego. Nie chce mi się. Jest gorąco, duszno i na pewno jak tylko wyjdę z domu to mnie dopadnie. Nie mam ochoty się z nim użerać... o nie! Nie będzie słuchać mojej argumentacji tylko da mi popalić od razu, na wstępie, tak dla zasady. Z drugiej strony... jeśli nie wyjdę teraz, to będę mieć niezłe kłopoty. Nie od dziś wiadomo, że czcigodna Tsunade nie lubi opóźnień. Nie żeby mój raport był jakiś arcyważny, ale generalnie nie powinnam tyle odwlekać nieuniknionego. Na szczęście, ta kobieta była całkiem rozsądna, dopóki nie spotkała Uzumakiego, który  podnosił  jej ciśnienie.
Westchnęłam już chyba dwudziesty raz i powolutku zaczęłam zwlekać się z łóżka. Usiadłam i zagapiłam się tępo w drzwi. One są tak daleko... Może jednak pójdę jutro? Wieczność minie zanim dotrę do gabinetu Hokage, a przecież raport się nie pali, prawda? Nic złego nie mogło się stać ze średnio zamożnym kupcem, którego odeskortowałam do sąsiedniej wioski. Nawet rabusie nas nie napadli, a jedyne żywe stworzenie, które napotkaliśmy po drodze miało jakieś osiem, w porywach do dziesięciu centymetrów wzrostu, posiadało rudy ogon i wcinało żołędzia.
- Rine! Rine! Wiem, że tam jesteś! Ruszaj swe zacne cztery litery i w podskokach szoruj do Hokage! Właśnie od niej wracam i słyszałam, że wczoraj ktoś powinien się tam pojawić! - jak miło wiedzieć, że mama wraca do domu. A gdzie zwyczajne ,,Celebrine! Wróciłam! Jesteśmy z tatą cali i zdrowi. A jak się czujesz? Miałaś męczącą misję? Prześpij się troszkę, poczujesz się lepiej".
- Tak mamo! Wszystko w porządku! Jestem cała i zdrowa! Wiesz, czuję się nieco zmęczona i... - oczywiście nie zdążyłam dokończyć, bo drzwi otworzyły się na oścież.
- Naprawdę tak ciężko ci się ruszyć z miejsca? Wolisz się drzeć do mnie przez całe mieszkanie i zamknięte drzwi zamiast kulturalnie wstać i się przywitać? - pokręciła w zrezygnowaniu głową.
- Bo drzwi są daleko... Po co kupowaliście z tatą takie wielkie mieszkanie? Przecież wieki zajmuje przejście z mojego pokoju do drzwi wyjściowych - powiedziałam udręczonym głosem. Moja protoplastka popatrzyła na mnie jak na przybysza z innej planety.
- Celebrine, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale nasze mieszkanie ma trzy pokoje, łazienkę , kuchnię i przedpokój... ono nie może być duże - powiedziała powoli, lecz głośno i wyraźnie, jak do pięciolatka.
- Dla mnie jest gigantyczne - mruknęłam i położyłam się z powrotem na łóżku.
- Mówię poważnie. Idź tam, będziesz mieć z głowy. Jak wrócisz to zrobię ci coś dobrego do jedzenia - powiedziała, po czym odwróciła się i wyszła z pokoju.
Westchnęłam po raz kolejny. Muszę coś zrobić z tym wzdychaniem, bo jeszcze ludzie pomyślą, że jestem leniwa. Dobra! Czas wstać! Hej ho! Ok, stoję! Ruszyłam w stronę drzwi i zużyłam cały swój heroizm, by nie położyć się gdzieś na trawce i nie pogapić na chmurki. Ah, i miałam rację. Jak tylko wyszłam z domu musiałam się z nim użerać. Słońce mnie dopadło już na starcie, ale ja dzielnie kroczyłam przed siebie, póki nie stanęłam przed drzwiami do gabinetu Piątej. Zapukałam trzykrotnie i usłyszawszy zaproszenie, weszłam do środka. Rozumiem, że pierwsze wrażenie o mnie może być mylące, ot leniwa, zrzędliwa baba, która nadal mieszka z rodzicami, mimo że powinna opuścić gniazdo już lata temu, ale to naprawdę mylące. Zdałam perfekcyjnie nudny i szczegółowy raport o misji - spacerze, zachowałam idealne zasady etyki i nie ziewnęłam ani razu utrzymując niewzruszoną minę. Jestem po prostu praktyczna. Nie widzę sensu w mieszkaniu samej w domu, gdzie i tak tylko sypiam, a ponieważ spać lubię, to nie chcę się budzić w środku nocy przez tumany kurzu, które zalegałyby w mieszkaniu. Kiepsko gotuję, więc z troski o swoje zdrowie i życie nie zbliżam się do kuchni. Nie chcę cały czas jechać na ramenie czy innym żarciu typu instant, więc zdaję się na kuchnię mamy. Nie mam drygu na nauczania i cierpliwości, by edukować dzieci w akademii, moje Kekkei Genkai od dwudziestu trzech lat podziela mój dzisiejszy nastrój i wyznaje ,,mitowisizm" na jakiekolwiek prośby, groźby i próby przekonania do ujawnienia się światu. Ogólnie rzecz ujmując, to tak się przedstawia moje życie. Jak więc widać, to nie tak, że jestem leniwa czy gderliwa. Jestem praktyczna i energooszczędna. Lubię organizować czas. Po co marnować siły na coś więcej niż codzienny trening i obowiązkowe misje?  
- Celebrine-nee! - oho! Ledwo wyszłam z budynku, a w moją stronę już biegnie jakieś milion woltów skumulowanych w ciele jasnowłosego nastolatka o szerokim uśmiechu.
- Witaj Naruto - uśmiechnęłam się. Jak to jest? Jestem zmęczona, jest mi gorąco i najchętniej przespałabym calutki dzień, a tu pojawia się Uzumaki i zaraża tą swoją energią wszystkich wokoło.
- Dawno cię nie widziałem, miałaś jakąś misję? - spytał zakładając ręce za głowę i mrużąc lekko oczy.
- Mijaliśmy się - powiedziałam tylko i sięgnęłam do kabury - właśnie dostałam wynagrodzenie - mruknęłam, a oczka mi zabłysły. Naruto, jakby wiedząc co mi chodzi po głowie, wyprostował się i wyszczerzył od ucha do ucha. Wyciągnęłam portfel i odliczywszy połowę, schowałam go z powrotem.
- No - zaczęłam obserwując mojego towarzysza - to kto jest chętny na wizytę w Ichiraku Ramen? - zaśmiałam się patrząc jak chłopak podskakuje wykrzykując radosne ,,Tak!" i zaczyna pęd w kierunku swojego ulubionego baru. Z braku innego wyboru ruszyłam za nim i już po kilku minutach połowa mojej wypłaty zniknęła za ladą u uprzejmego staruszka, a szczęśliwy blondyn kończył swą dwunastą porcję. Między kolejnymi kęsami  opowiadał mi o swojej ostatniej misji, o wkurzającym typku - Saiu i o treningu nad swoją nową, wypasioną techniką. Przytakiwałam mu od czasu do czasu, lubiłam go słuchać. Zawsze mówił z taką energią, optymizmem i niezłomnością. Zdecydowanie chłopak miał charyzmę i kochał Konohę. Nie zdziwię się, gdy któregoś pięknego dnia zostanie wybrany na następnego przywódcę wioski.
- A co u cioteczki i wujka? - spytał nagle, wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia.
- Mama i tata dziś wrócili, jak chcesz to wpadnij, na pewno się ucieszą. Jak tak dalej pójdzie to faktycznie zostaniesz moim bratem, bo w końcu nadejdzie dzień, gdy cię, najzwyczajniej w świecie, nie wypuszczą z domu - zaśmiałam się wesoło. Fakt, moi rodzice uwielbiali Naruto już od dziecka. Był psotny, energiczny, a kiedy się uśmiechał, to miało się wrażenie, że cieszy się cały świat. Gdyby nie fakt, że są aktywnymi shinobi i często przebywają poza domem, to już dawno zmusiliby chłopaka, by u nas mieszkał. Mama miała radochę, bo znalazł się wreszcie ktoś, kto w stu procentach doceniał jej kuchnię i zawsze prosił o dokładki, a tata promieniał szczęściem za każdym razem, gdy Uzumaki go prosił o pomoc w treningu. Zawsze w takich momentach pytałam go, dlaczego nie wziął jakiejś drużyny pod skrzydła, na co zawsze odpowiadał ,,A gdzie pewność, że w tej drużynie byłby Naruto?". Jednym słowem, u mnie w domu wszyscy mieli na punkcie chłopaka lekkiego hopla. No dobra... ja też mam pewną słabość do niego, ale ciężko mi się dziwić! Jestem jedynaczką i chciałabym mieć brata. Dlatego jak jestem w wiosce, to czasami go trochę rozpuszczam. Coś mu się w końcu od życia należy, nie?
- Póki co muszę skoczyć do Sakury-chan. Umówiliśmy się razem z Kakashim-senseiem i Saiem na trening. Wpadnę do was wieczorem - powiedział i podziękowawszy za jedzonko poleciał w sobie znanym kierunku. Żwawiej niż to mam w zwyczaju ruszyłam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Można to nazwać instynktem. Było cicho, za cicho. Czułam chakrę mamy i taty, siedzieli w salonie. W powietrzu nie unosił się zapach jedzenia, jak to zwykle bywało, nie słyszałam przekomarzań rodziców, nie grało radio, było cicho. Ruszyłam nieco nerwowo do jedynego pomieszczenia, w którym ktoś był i zastałam ich siedzących na kanapie i spoglądających na swoje złączone dłonie. Gdy tylko pojawiłam się w drzwiach, oboje podnieśli na mnie wzrok, który sprawił, że się zaniepokoiłam jeszcze bardziej. Coś się stało, coś się musiało stać.

- Celebrine... musimy porozmawiać - powiedział cicho tata i poklepał kanapę obok siebie. Super, zaraz dowiem się, że jestem adoptowana czy jak?

2 komentarze:

  1. Skomentuję, ale krótko. Nie jestem dobra w te klocki...
    Początek, fajny, ciekawy, interesujący. Jak go zwał, tak go zwał. Wiesz, że fragment "Nie wiem jak ci to powiedzieć..." spodobał mi się najbardziej ^^
    Dalej Naruto. Omg, jaki wariat xD Fajny jest <3 Niby główny bohater podstawy tego typu fanficów, a jednak mało go w nich... Dlatego podoba mi się, że u Ciebie jest. Mam nadzieję, że dalej będzie!
    Nie wiem jednak, co sądzić o końcówce. Taka powaga, musimy porozmawiać... Ale domysły Celebrine burzą nastrój xD
    No. To by było na tyle, bo ani ze mnie komentator dobry, ani prolog długi nie jest... Ale ogólnie super. Podobało mi się ;D
    Narka ^^
    PS. Lol, po raz pierwszy komentuję pierwsza xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Heheszki ;P to ja będę druga z komciem.
    Bardzo fajnie się zapowiada. Oby nie zabrakło Ci pomysłów a spiszesz się na medal kontynuując.
    Pozdrawiam cieplutko !

    OdpowiedzUsuń